» » Trzy fatalne “NIE” Ukrainy postmajdanowej

Про мене

Публіцист і письменник, полеміст і фейлетоніст, дотепник і мізантроп.
А також – полонофіл, юдофіл, германофіл, панхорватист.
Галицький націоналіст
зі схильністю до українофобії.
Деталей вам краще не знати.

16:09, 26/09/18. Тексти / ЗМІ / PL

Trzy fatalne “NIE” Ukrainy postmajdanowej

Sytuacja na Ukrainie jest zła. To wiemy. Sytuacja się pogarsza. To przeczuwamy. Dlaczego? Nie szukamy uczciwych odpowiedzi. Za to kiedyś słono zapłacimy. Na ów moment, czekać długo nie będzie trzeba. A wszystko przez trzy plagi, które to cechują nasze społeczeństwo, zarówno elity jak i zwykłego obywatela – nieprawda, niesprawiedliwość, nieuczciwość. Jasne, że jest jeszcze głupota ludzka, pospolite strach i podłość, rażąca niekompetencja. Jednak tamte trzy  są fatalne, bo świadome.

Pierwsze “NIE”

Nieprawdą jest mówienie, iż wydarzenia na wschodzie kraju są konsekwencją wyłącznie agresji i okupacji rosyjskiej. Dobrze wiemy, iż zaczęło się tam od konfliktu obywatelskiego – znaczna część mieszkańców Donbasu nie przyjęła nowych władz w Kijowie i przestraszyła się wydarzeń na Majdanie. Najpierw były tam “antymajdany”, a już potem “russkaja wiesna”. Sprzeciw obywatelski, z którego ewentualnie skorzystali Rosjanie, wszczynając nieznaną nam wtedy jeszcze “wojnę hybrydową”. A to oznacza, że nie usuwając przyczyn tego początkowego konfliktu obywatelskiego, nie da się rozwiązać konfliktu wojennego, nie da się przywrócić zbuntowanych rejonów Donbasu do Ukrainy.

Kłamstwem są także zapewniania, iż dzisiaj ktoś ma pomysł na zakończenie tej wojny. Wygląda na to, że nie ma nikt – ani USA czy UE, ani Rosja, ani tym bardziej Ukraina, która chciałaby wszystko i od razu. Wariant siłowy nie jest możliwy – Amerykanie i Europejczycy nie będą się angażować zbrojnie. Ukraina nie jest w stanie sama zwyciężyć separatystów, wspieranych czynnie prze Rosjan. Potrzebny jest kompromis. Pytanie – komu i jaki? Zachód chce, by Rosjanie się wycofali, a Ukraina żeby się odczepiła. Dla Rosjan bezwarunkowe wycofywanie się jest nie do przyjęcia – muszą zachować twarz na arenie międzynarodowej i nie mogą też sobie pozwolić tak prosto opuścić “rosyjskich braci” w Donbasie, choćby dlatego, iż nie wiadomo, jakie miałoby to konsekwencje dla sytuacji wewnętrznej w Rosji. Po co mieliby aż tak ryzykować? Taką wojnę można ciągnąć bardzo długo.
Tym bardziej, iż wcale nie wszyscy są zainteresowani jej zakończeniem. Wielu wpływowych ludzi z różnych krajów bogaci się się na tym konflikcie. W tym i ze strony poszkodowanej – niektórzy przedstawiciele ukraińskich władz, politycy, generałowie i biznesmeni. A przy tym, wskazując na wojnę, mogą przymykać oczy na niektóre działania struktur państwowych, wojskowych czy zwykłych obywateli, uważane za niedopuszczalne w krajach demokratycznych. Ale przede wszystkim na wojnę mogą zwalić na przykład: brak pieniędzy, wysokie taryfy czy zbyt wolne tempo reform ustrojowych. Ale nawet to jest przekłamaniem, bo reformy raczej nie idą wcale. Są co prawda publiczne spektakle z imitacją reform, jak chociażby ta nieszczęsna Nowa Policja.

Ale najwyraźniej niechęć do zmian widać w operetce związanej z uchwalaniem przez parlament projektów ustaw, sugerowanych przez UE. Posłowie i urzędasy przed kamerami kłócą się, obrzucają oskarżeniami i obelgami, wyzywają się, a nawet biją się – tak demonstrują publiczności chęć zbliżenia się do Europy. Ale tak naprawdę to tego zbliżenia nie chcą. Przestrzeganie prawa i procedur europejskich przez ukraińskich bogaczy oznacza dla nich koniec zdobywania ciemnych, nielegalnych fortun, koniec wzbogacania się na przekrętach, na korupcji, na dewastacji pomocy z Zachodu, na okradaniu budżetu państwa. Wcale im się z tym nie śpieszy.

Najgorsze w tych kłamstwach jest to, że one podtrzymują w Ukrainie atmosferę wzajemnej nieufności. Premier nie wierzy Prezydentowi i vice versa, rząd nie ufa parlamentowi, prokuratorzy nie dowierzają policji, żołnierze – generałom, urzędnicy – politykom, biznesmeni – urzędnikom. Pospolity lud – nie wierzy nikomu. Trudno w takich warunkach o prawdziwą ocenę teraźniejszości czy o skonsolidowaną wizję przyszłości.


Drugie “NIE”

Wielu Ukraińców wciąż boli, że zabójcy ludzi z Majdanu nie zostali i raczej nie zostaną ukarani, oprócz kilku szeregowców z “Berkutu”. Zleceniodawcy, tym bardziej. Tym niemniej, w Ukrainie postmajdanowej osądzono lub sądzono tysiące “wrogów”. Według organów ścigania są to dywersanci, terroryści, szpiedzy, aktywni separatyści i bojówkarze. Ale są wśród nich też „zdrajcy” – dysydenci, oponenci retoryki majdanowej i postmajdanowej. Ich winą jest to iż skorzystali z prawa wolności słowa – jednej z wartości, w obronie której walczył podobno Majdan – wyrażając publicznie opinie, które okazały się nie do przyjęcia dla nowych ukraińskich władz i walczącej „na tyłach zmian” aktywnej części postmajdanowej społeczności.

Bloger i dziennikarz z Iwano-Frankowska Rusłan Kocaba zamieścił na Facebooku swój wideo-apel, w którym wystąpił przeciwko mobilizacji do wojska, w kraju, w którym nie ma wojny. Formalnie jest tylko operacja antyterrorystyczna. Odwiedził też Donieck i Ługańsk i nie zobaczył tam, jak twierdzi, Rosjan czy Czeczenów, zobaczył natomiast elementy wojny domowej. Pisał o tym, a także udzielał z tego powodu komentarzy dla mediów rosyjskich. Od roku siedzi zamknięty w areszcie śledczym, oskarżony o “zdradę stanu”, a sąd wciąż nie może mu udowodnić winy. Tym niemniej, siedzi.

W Odessie, nie patrząc na zaawansowaną ciążę, siedzi również od roku i bez wyroku, miejscowa dziennikarka Jelena Gliszczińska, dyrektorka telewizji “Nowaja wołna”. Zorganizowała “okrągłe stoły”, pisała do gazet, mówiła w eterze o prawie regionu historycznego Bessarabia do własnego samorządu – statusu w ramach Ukrainy. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy podejrzewa, iż działała na zlecenie Moskwy. Hm… a dlaczego nie Kijowa? Przecież mniej więcej, w tym samym czasie, o decentralizacji państwa, dobrowolnym tworzeniu i jednoczeniu się gromad terytorialnych, zwiększeniu uprawnień samorządów, mówili też pan Prezydent, pan Premier oraz pan Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy. A nawet jeśli SBU ma rację, to po co ciężarną kobietę trzymać przez rok w więzieniu? Nie ma sposobów wpłynięcia na śledztwo, bo jest właśnie „postmajdanowe”. Ucieknie do Rosji? To niech ucieka. Żadna z tego szkoda państwu czy społeczeństwu ukraińskiemu. Zarówno  w wypadku z Kocabą czy w wielu innych, którzy też siedzą za publikacje w internecie, czyli słowa, co miesiąc dowiadujemy się, że ktoś został skazany na okres więzienia za wyrażanie “wrogich” opinii.

Większość ludzi rozumie, że nie jest to sprawiedliwe, zwłaszcza w warunkach, gdy „pod zastaw” wypuszczani są złodzieje, aferzyści, uczestnicy korupcji, pijani synowie wpływowych ojców, zabijający w wypadkach samochodowych ludzi na drogach etc. Lecz w sprawie dysydentów uważają to za dopuszczalne, traktują to jako karę za nielojalność, swoistą rekompensatę za niesprawiedliwość, której ewentualnie doznali w czasach reżimu Janukowycza. Mała to chyba pociecha wobec ofiar przeszłych i zbyt wielka krzywda wobec więźniów reżimu obecnego.

I osobno o mediach. Czy może stanęli w obronie dysydentów ukraińscy dziennikarze – adepci wolności słowa? Nie, bo media zajmują patriotyczną pozycję. Może patriotyczną, lecz na pewno nieprofesjonalną i nieetyczną. Czyli uprawiają propagandę i kontrpropagandę, ale nie dziennikarstwo. Kłamią, utajają i przekręcają fakty, manipulują opinią publiczną. A w sumie to dyskredytują zawód dziennikarza. Nie sądzę by wprowadzanie w błąd własnych obywateli miało coś wspólnego z prawdziwym patriotyzmem.


Trzecie “NIE”

Na Ukrainie prawie nie ma uczciwych fachowców. Faktycznie nikt nie utrzymuje się z samej pensji. Po prostu się nie da. Dlatego też uczciwość nie jest odbierana jak wartość nadrzędna.
Przedstawiciele elit ukraińskich są nieuczciwymi partnerami dla Zachodu, bo marnotrawią jego pomoc i nie dotrzymują obietnic. Z innej zaś strony, są nieuczciwi wobec własnych obywateli, bo obiecują coś, czego nie są w stanie wypełnić, bo przerzucają odpowiedzialność na innych, bo nadal nadużywają stanowisk, bo zmuszają obywateli do płacenia za usługi, których Ci nie otrzymują, oraz za zawyżone ceny towarów niskiej jakości.
Obywatele odpowiadają tym samym: utajają dochody, nie płacą podatków, zalegają z opłatami komunalnymi, źle pracują, oszukują państwo na każdym kroku. No i wszyscy kradną.


Jak się okazało, nawet w tak drastycznym temacie, jak pomoc uchodźcom z rejonów ogarniętych działaniami wojennymi, Ukraińcy potrafią za niecałe dwa lata ukraść prawie pół miliona dolarów. W system są zaangażowani nie tylko politycy, ale również urzędnicy, samorządowcy, zwykli obywatele.

Nieuczciwość na każdym kroku, na każdym poziomie społecznym. Nieuczciwość w realiach ukraińskich ma nawet pewien dokument – legitymację czy zaświadczenie, upoważniające do różnorakich ulg: na przejazd, na świadczenia komunalne, na leki, na mieszkania czy działki etc. Uczestnicy Operacji antyterrorystycznej, rodziny zabitych bohaterów, zasłużeni dla ojczyzny, a także – emeryci, inwalidzi, weterani działań wojennych ( w większości prowadzonych jeszcze przez ZSRR), likwidatorzy awarii Czarnobylskiej, sieroty, rodziny wielodzietne i Pan Bóg wie, jaka jeszcze biedy. Połowa z nich to zwyczajna “lipa”. Ale i  tej drugiej połowy budżetu zasilić się nie da. To “dobrodziejstwo” państwa oczywiście odbywa się kosztem tych obywateli, którzy jeszcze mają z czego płacić, a także z dochodów firm, z budżetów lokalnych. Samo państwo, które miałoby to zrefundować, jak zwykle, nie ma pieniędzy. Wiadomo – wojna, kryzys gospodarczy etc.

Zwykłe ukraińskie złodziejstwo, do którego już zdążyliśmy się przyzwyczaić w ciągu 25 lat niepodległości. No, może nie zwykłe, bo na wielką skale i w warunkach konfliktu wojennego, oraz plajty gospodarczej. Kraść to nie wstyd – taka jest sytuacja. Kraść, kłamać, poniżać się – to norma, by przeżyć. Czyżby?

Problem z nieuczciwością jest taki, iż ona nie poprzestaje tylko na kwestiach przeżycia, bytu, ale zaraża wszystko naokoło. Przede wszystkim zaraża debatę publiczną, dotyczącą kwestii życiowo ważnych dla przyszłości. Kwestie języka i wyboru cywilizacyjnego, kwestie oceny przeszłości i kreowania wizji przyszłości, nadal pozostają nieprzedyskutowane, nierozstrzygnięte.

W wersji oficjalnej, na Ukrainie zwyciężył wektor europejski i wzrósł poziom patriotyzmu ukraińskiego. Takie deklaracje nie są uczciwe. Trudno o tym przesądzać, bo na Ukrainie w ciągu ostatnich dwóch lat zacisnęła się “spirala milczenia”. Wielu ludzi, w tym dziennikarzy i osób publicznych, wolą  nie wypowiadać się w kwestiach trudnych, obawiając się represji ze strony państwa czy szykan ze strony “zawodowych patriotów”. A to znaczy, że trudne czasy – dyskusje, decyzje, konflikty obywatelskie jeszcze są przed nami.


Podsumuję

Więc, życie się pogarsza. Reformy nie idą. Konfliktu w Donbasie nie udaje się zażegnać. Powiedzmy sobie szczerze; wszystko to dzieję się nie dla tego, że nie mamy pieniędzy, że słaba armia i mało broni, że brak fachowców, że Zachód nie wystarczająco nas wspiera. Nie! To wszystko dałoby się naprawić. Problem w tym, że pozwalamy sobie na zbyt wiele kłamstw, nieprawości i nieprawowitości, jak na naród znajdujący się w tak rozpaczliwej sytuacji. Musimy nauczyć się odróżniać działania mające na celu egoistyczne potrzeby polityczne i własne przetrwanie, od konieczności przestrzegania wartości uniwersalnych. Bez tego nie da się zbudować nic porządnego na dłuższą metę. A na pewno nie państwo europejskie.


Wołodymyr Pawliw



Wołodymyr Pawliw (ukr. Володи́мир Па́влів) – ur. 25 listopada 1963 w Arkałyku (Kazachstan)) – ukraiński politolog i dziennikarz. Okres dzieciństwa spędził w miejscowości Rudki w obwodzie lwowskim. Studiował na Politechnice Lwowskiej oraz na wydziale filologicznym Uniwersytetu Lwowskiego.

Działał w nielegalnym lwowskim czasopiśmie „Postup” które ukazywało się od kwietnia 1989 do lipca 1990. W latach 1991-1995 kierował redakcją kultury kanału telewizyjnego STB. W latach 1998 oraz 2000-2005 mieszkał i pracował w Warszawie jako korespondent „Radia Swoboda”. W roku 1994 przełożył tom poezji Andrzeja Bursy.

Od roku 2009 kieruje wydziałem informacji i stosunków zewnętrznych Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie. Kieruje Ukraińsko-Polskim Klubem Dziennikarskim „Bez Uprzedzeń”. Współpracuje z wydawanym w Polsce tygodnikiem ukraińskim „Nasze Słowo”, z Gazetą Wyborczą oraz tygodnikiem „Polityka”.

(źródło: Wikipedia)


Tłumaczenie i udostępnienie: Bogusław Słupczyński


  • FaceBook коментарі